28 grudnia 2011

Krwawa przeszłość Kościoła Katolickiego, odpowiedź na wpis.

Kolejny wpis katola, o wątpliwej inteligencji LINK musiał się w końcu spotkać z odpowiedzią.

Katol pisze
"Nasunęło mi się wtedy jedno pytanie. Czy współczesny naród niemiecki wciąż oskarżamy o konsekwencje I i II wojny światowej? Nie, ponieważ nie istnieje odpowiedzialność zbiorowa. A czy współczesny Kościół wciąż oskarżamy o ofiary krucjat czy inkwizycji? Tak. Nie robią tego wierni, nie robią tego spadkobiercy rzekomych ofiar, nie robią tego historycy czy inni przedstawiciele nauki. Więc kto? Ateiści."

Cóż, do bystrych ludzi katol młot nie należy. Narodu niemieckiego dziś, nie powinno się oskarżać o działania nazistów, bo naród niemiecki nie jest temu winien, jednak gdyby Niemcy dalej były rządzone przez Rząd nazistowski, spadkobierców Hitlera i Himmlera, jak najbardziej mielibyśmy ku temu prawo, zwłaszcza gdyby owi spadkobiercy nigdy nie przerosili za swoje zbrodnie. Wiernych nie oskarżamy o krucjaty- to było by głupie gdyby oskarżać dzisiejszych katolików o zbrodnie Kościoła- oskarżamy o nie INSTYTUCJĘ jaką jest Kościół, bo instytucja ta dalej istnieje, jest kontynuacją, nigdy tak naprawdę nie przeprosiła. To chyba dość logiczne prawda? Jednak jak widać nie dla każdego. Historycy, którzy zajmują dziejami Kościoła, to nie tylko Ateiści, to również chrześcijanie, muzułmanie oraz inne wyznania. Francisco Bethencourt nie jest ateistą, zajmuje się historią Inkwizycji, rasizmu w Europie, praw obywatelskich w Europie, oraz Europejskiej ekspansji. Ciekawostką są katoliccy historycy, próbujący usprawiedliwić inkwizytorów i Kościół, co na to powie katol młot? Czy to nie jest przekłamywanie historii przez wierzącego? Ale nie ma to jak zarzucić wszelkie kłamstwa ateistom. Rino Cammalieri, włoski historyk, BRONI Inkwizycji, jako dobrej i niosącej porządek i pokój organizacji. Cammalieri, nie raz nie dwa, oskarżany był o manipulowanie faktami i kierowanie swoich czytelników na ślepy tory. Jako krytyk i zagorzały wróg liberalnych i laickich wartości, z pewnością gotów był kłamać i manipulować nie raz, w imię jakże "szczytnej" ideii obrony kochanego Kościółka. Ateistów wzgląd na sprawę historii Kościoła, jest bardziej neutralny, ateista nie jest tożsamy z antyklerykałem, a ktol młot na swoim blogu, wciąż myli ateistów z antyklerykałami lub innowiercami.

" Rzekome okrucieństwo Kościoła w przeszłości wydaje się idealnym argumentem, żeby uzasadnić rezygnację z wiary, usprawiedliwić się przed samym sobą, prezentując przy tym postawę człowieka oświeconego, który nagle przejrzał na własne oczy. A gdzie w tym wszystkim Pan Bóg?"

Twórca tych słów, zdaje się osiadł na mieliźnie intelektualnej już dawno temu. Ateiści po prostu nie wierzą w niewidzialne twory, większości z nich obojętna jest historia Kościoła, ważne jest dla nich obecne spostrzeganie Boga i tłumaczenie czym on jest, w kontekście pędzącej na przód nauki. To chyba też dość oczywiste, niestety - znowu powtórzę - nie dla każdego. Ateista nie wierzy w żadnego "Pana Boga" gdyż dla niego ten byt jest nie do przyjęcia, nie ma podstaw do istnienia, jest bardziej jak mitologiczna zjawa niż cokolwiek, co można racjonalnie uzasadnić. Katol młot, po raz kolejny pomylił ateistę z antyklerykałem. To antyklerykałowie najczęściej odwołują się do historii Kościoła. Katol młot też pokazuje nam - być może zupełnie nieświadomie- pewien fakt, że człowiek który dostrzega prawdę, nie widzi już żadnego "Pana Boga" bo prawda skutecznie wypędza z nas te dziwaczne przekonania. 

"Ponad dwa tysiące lat historycznej zawieruchy, prześladowań, schizm, reformacji, usilnych prób innych mocarstw do mieszania się w sprawy Kościoła czy przejęcia nad nim kontroli - a Kościół jak istniał, tak i dziś istnieje. Ponad dwa tysiące lat rozwoju i upadków cywilizacji, postępu nauki, politycznych wojen, rewolucji i ewolucji - a Kościół wciąż, tak jak kiedyś, głosi Chrystusa całemu światu. Ciągle z papieżem na czele, tak jak to było obiecane."

Oczywiście, że istnieje, ma olbrzymią wprawę w wywoływaniu wojen, mąceniu umysłów, prześladowanie ludzi nauki, rzucaniu nauce kłód a raczej krzyży pod nogi, w spiskowaniu. Zdarzały mu się i potknięcia, ale nie ma się co dziwić, w końcu stanowili go ludzie bardzo pazerni, zepsuci i złośliwi, więc czasami któryś darmozjad innemu skoczył do gardła, po władzę i pieniądze, wszak konflikty w rodzinie - zwłaszcza tak patologicznej - zdarzają się non stop. Mimo to, Kościół który miał bardzo dużo czasu czasu by zbudować sobie silną pozycję, oraz pod dostatkiem środków, jakie podstępem wyrwał od Imperium Romanum i pomnożył, mógł spokojnie trwać nieruszony. Żadne reformacje, schizmy itp nie mogły mu zaszkodzić, to wszystko mieściło się w granicach ryzyka i było do opanowania, kto wczytał się w historię, z pewnością to zauważył. Dziś, gdy podpora Kościoła, która zawsze go utrzymywała na powierzchni czyli ciemne, ludzkie masy, drgnęły, zauważyły prawdę. By dostrzec światło pośród ciemności, nie trzeba wcale stać się ateistą ani zagorzałym antyklerykałem, wystarczy żyć w obecnych czasach i mieć trochę oleju w głowie. W polskich miastach i na wsiach, co raz licznej, ludzie dostrzegają czym jest Kościoł. Nasi południowi sąsiedzi, zauważyli to wcześniej, my zaczynamy dostrzegać teraz. Widzę co raz więcej sprzeciwu wobec pazerności, zacofania, hipokryzji i zakłamania. Ludzie już nie są pospolitą trzodą chlewną, na biskupiej łące. Niestety mimo to, ostały się jeszcze jednostki tak głupie jak katol młot. Kościół jeszcze trwa, ale już niebawem... 


"A więc kolejne wątpliwości ateistów świadczą jednak, że Pan Bóg słowa dotrzymał! Pan Bóg jest godzien zaufania. Jak widać poradził sobie z problemami, którym ludzie sprostać nie umieli. Stalin, przywódca ZSRR, kiedyś śmiał się szyderczo: „ile dywizji ma Watykan, a ile ja mam!”. Dziś już nie ma Stalina i nie ma ZSRR, a Watykan, ochraniany przez szwajcarskich halabardników rodem ze średniowiecza, jak stał, tak stoi. "


Tak, "Pan Bóg" w postaci całych zastępów polityków, posiadających koneksje o jakich prostym ludziom się nie śniło. Watykan sam nie miał zastępów, nie miał armii na własność, tak było od samego początku, Watykan zawsze wysługiwał się armiami innych państwa - Francji, Anglii, Niemiec, Hiszpanii... Tego katol młot nie wie? Wstyd! Absolutna nieznajomość historii. Taka władza położyła by na łopatki każde mocarstwo, macki Kościoła sięgały wszędzie, do USA również. 
Co do ofiar Inkwizycji i krucjat polecam mój wpis z kalendarium zbrodni. Co do IV wyprawy krzyżowej, polecam lekturę najprostszą - wikipedię. Nie trudno tam zauważyć, że to Kościół sam, swoją własną głupotą, przyczynił się do ataku na własne "gospodarstwo" W ogóle mnie to nie dziwi. Polecam przeczytać:
IV wyprawa krzyżowa. Wikipedia
IV Krucjata
Lepiej przeczytać fakty niż wypociny fanatyka. Zawsze w tym pierwszym jest więcej prawdy, właściwie tylko w tym pierwszym jest prawda.

"Skoro ateiści tak chętnie rozliczają Kościół Katolicki z jego przeszłości stosując odpowiedzialność zbiorową to uzasadnione wydaje się zwrócić uwagę także na systemy ateistyczne i konsekwencje ich działania. Budowa laickiej Francji rozpoczęta Rewolucją francuska – 36 000 ofiar w ciągu zaledwie 2 lat działalności"

Cóż, pewnie nic to w porównaniu z ofiarami Kościoła, który swoją "rewolucją" mającą na celu wprowadzenie wiary, w ciągu 2 pierwszych lat rozrób, zgarnął podobną ilość dusz. Niestety, prawda stara jak świat i tutaj działa- żadne przemiany nie obejdą się bez ofiar, zwłaszcza gdy walczy się z władzą, która trzyma łapę na majątkach i mieczu. Biorący udział w Rewolucji francuskiej ludzie, nie byli ateistami... gdybyś ktoś nie wiedział. Ich celem nie była religia a poprawa bytu, bo chyba nikt nie lubi być uciskany prawda? Takie rewolucje, spowodowane niedolą pospólstwa znane były i wcześniej. Fragment z wikipedii, dość wymowny:

"Francja przed rewolucją była monarchią absolutną. Władza królewska nie była ograniczona prawem pozytywnym, lecz Prawami Fundamentalnymi Królestwa i przywilejami stanowymi. Państwo utożsamiano z osobą władcy. Król reprezentował samoistną ideę państwa stojącego ponad wszelkimi interesami społecznymi, jako osoba znajdująca się poza partykularyzmami (idea króla jako Porucznika Boga)."

Cóż, czy ludziom w ówczesnej Francji można się dziwić?

Kolejny ciekawy fragment:
"Systemem społeczno-politycznym Francji przedrewolucyjnej był feudalizm, którego rodowód sięgał średniowiecza. Zgodnie z nim społeczeństwo francuskie było podzielone na stany.
Duchowieństwo
Pierwszym stanem było duchowieństwo Kościoła rzymskokatolickiego, które liczyło w przededniu rewolucji około 120 tysięcy członków. Do Kościoła należała jedna dziesiąta ziem uprawnych. Dochody z tych włości płynęły głównie do kiesy wysokich dostojników, a tymi mogli zostać głównie szlachcice, co tworzyło podziały w samym Kościele. Niższe duchowieństwo było więc niezadowolone i nastawione reformatorsko.

Szlachta
Stanem drugim była szlachta w liczbie około 180 tysięcy. I tu również istniały wewnętrzne podziały. Dostęp do dworu i władzy – miała przede wszystkim bogata arystokracja. Uboższa szlachta, bez wielkich majątków, mogła najwyżej zajmować wysokie stanowiska w biurokracji, armii i administracji na prowincji. Stan szlachecki był stanem najbardziej uprzywilejowanym. Wspólnota stanowa gwarantowała mu prawa i przywileje niedostępne dla reszty społeczeństwa. Do panów feudalnych należała przeważająca część gruntów, posiadali również wsie i miasteczka. Oba uprzywilejowane (m.in. zwolnione od obowiązku płacenia podatków) stany – duchowny i szlachecki – stanowiły łącznie nieco ponad 1% społeczeństwa francuskiego, które w przededniu rewolucji liczyło około 26 milionów ludzi.

Chłopstwo i mieszczaństwo
Najliczniejszy stan trzeci obejmował chłopstwo i mieszczaństwo (99% ludności Francji, w tym mieszczaństwo 15%, a chłopstwo 84%). Chłopi pełnili istotną rolę w gospodarce, gdyż uprawa roli stanowiła główne źródło dochodów monarchii francuskiej. Utrzymywały się feudalne stosunki własnościowe; chłopi byli zobowiązani do świadczeń na rzecz szlachty, Kościoła oraz państwa, w tym także do świadczeń osobistych. Nastąpiły jednak pewne zmiany w stosunku do średniowiecza. Już tylko 2 miliony chłopów było całkowicie uzależnionych od swoich panów. Te dwa miliony żyjące w poddaństwie potrzebowało zgody właściciela-szlachcica w takich kwestiach jak zawarcie związku małżeńskiego. Żaden natomiast chłop nie mógł, bez zgody pana, opuszczać uprawianej przez siebie ziemi. Nie posiadał także prawa do własności."

Dodać należy jeszcze zadłużenie państwa, nieurodzaj, bezsensowne reformy, życie szlachty ponad stan na koszt najuboższych. Co ciekawsze, wśród podżegających najuboższy stan do rewolucji, był duchowny katolicki Emmanuel-Joseph Sieyès, który wydał polityczny panflet "Czym jest stan trzeci" to pisemko stało się manifestem rewolucjonistów. Sieyes nie był ateistą a do rewolucji przyczynił się bardzo. Honoré Gabriel Riqueti de Mirabeau, jedna z naczelnych postaci Rewolucji, również nie był ateistą. Ogólnie na próżno szukać ateistów w Rewolucji francuskiej. Katol młot, po raz kolejny się pomylił, bunt przeciwko krzywdzącemu systemowi ówczesnej Francji- gdzie obok króla najwięcej do powiedzenia miał Kościół- znowu został wzięty za działanie ateistów. Wszędoateistowidztwo - tak się nazywa choroba, która męczy katola młota, wszelkie potknięcia Kościoła, niepowodzenia, zmiany w systemie jaki panował niegdyś w Europie - to wszystko zdaniem tego bęcwała, wina ateistów. Czy dziś, gdy pospolici Polacy, co raz częściej mają dość hegemonii Kościoła, katol młot też powie, że to wina ateistów?Nie trzeba czytać ateistycznych publikacji, nie trzeba mieć poglądów jak Janusz Palikot, wystarczy mieć trochę rozumu i szeroko otwarte oczy. Poparcie dla Kościoła spada nawet tam, gdzie jeszcze 20 lat temu było bardzo wysokie - na wisach. Buntujący się przeciwko panoszącemu się Kościołowi ludzie, to nie ateiści, nie innowiercy, to katolicy, to wierzący w Boga. Co na to katol młot? Potrafi to jakoś wytłumaczyć? Czy znowu winą za wszystkie błędy Kościoła- wynikające z jego nieroztropnego działania- obarczy znowu ateistów, przypisując im ofiary wszelkich rewolucji i ustrojów politycznych, na które ateiści nigdy nie mieli żadnego wpływu.

5 komentarzy:

  1. Wiesz zauważam ostatnio pewną prawidłowość, im więcej osób odwraca się od kościoła tym mocniej takie jednostki jak młot starają się atakować ateistów ( czyt. wszystkich, których zdanie różni się choć w małym % od ich zdania). Chciałoby się powiedzieć 'tonący brzytwy się chwyta', ale akurat w przypadku kościoła takie 'taktyki' są na porządku dziennym...

    OdpowiedzUsuń
  2. To jest chyba tylko agresja obronna. W obronie władzy i kasy, bo to, co w bożkach religijnych jest żywe, broni się samo, a reszta...Nigdy niestety nie była milczeniem, ale bezwzględnośćią i okrucieństwem bez granic.Karlheiz Deschner w 10-tomowej "Historii krytycznej..." żdziebko opisał to okrucieństwo, ale krzywd wyrządzonych ludzkości...Ale o tym potem.Cieszę się,że odkryłam blog.Zapraszam na "Takiamen" http://dobrochnaa9@blogspot.com.Pozdrawiam serdecznie.

    OdpowiedzUsuń
  3. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  4. Korzystając z linka wszedłem - przeczytałem co młot katolicki pisze o "rzekomych" ofiarach i "rzekomych" okrucieństwach Krk i dalej sobie odpuściłem.
    Pamiętam jak wiele lat temu, jako licealista, przeczytałem "Osobliwe Przygody Dyla Sowizdrzała". Przeżyłem wstrząs rażony opisami ogromu okrucieństwa inkwizycji katolickiej. Wymyślne tortury, palenie na stosach - nie jest to dokument, ale źródeł jest na pewno wiele.
    Szanowna Autorka, Katofobka, wspomina o naszych południowych sąsiadach, Czechach. Tak, ale ich bohaterem narodowym jest Jan Hus spalony przez papiestwo na stosie, na długo przed Lutrem krytykujący Krk. Czesi zresztą nie podpisali do dziś konkordatu. No, ale my mieliśmy innego bohatera narodowego, dżejpitu, który w dużej części odpowiada za rozpanoszenie się watykańczyków w RP. Z okupacji czerwonej wepchnął nas pod czarną.

    OdpowiedzUsuń
  5. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń