2 czerwca 2012

Kościół Katolicki a dzietność.

Dzietność, to ostatnio modny temat debat. Najgłośniej i najczęściej wypowiadają się w tej kwestii panowie z prawej sceny politycznej, oraz panowie w czarnych kieckach – księża i biskupi. Jedni i drudzy, o dzietności jak najbardziej mogą rozmawiać, niestety oni chcieli by nakazywać, zakazywać i mówić- szczególnie kobietom- co jest sensem życia i dlaczego posiadanie dużej liczby dzieci się opłaca. O ile prawicowi politycy jako ojcowie, mogą coś powiedzieć (pomijając prywatne życie kobiet, które nie powinno być absolutnie ich sprawą) o tyle księża nie powinni w tej kwestii zabierać głosu.

Kapłan w Kościele Katolickim ma nakaz życia w celibacie, czyli nie wolno mu mieć żony, nie może założyć rodziny, nie może sobie nawet pobzykać kobiety, bo to zabronione. Musi żyć w tzw „czystości”. Mimo to, od dawna istnieje w KK fundusz alimentacyjny- dowód hipokryzji. Fundusz ten, ma płacić kobietom, które mają dzieci z kapłanami- którzy to przecież ślubowali życie w czystości, czyli „bezgrzeszne”. Zapłata za zrobienie dziecka, to również zapłata za milczenie. Na szczęście nie każdy milczy, bo nie każdy przed sutanniastymi pada na kolana. Mimo licznych przypadków księży-dzieciorobów, Kościół swojego zdania nie zmienia i dalej plecie bzdury, o życiu w czystości, oddaniu się Bogu i słuszności celibatu. Kościół przymyka oko na księży, robiących dzieci, ale z całą stanowczością krytykuje pary żyjące bez ślubu, kobiety posiadające dzieci z tzw nieprawego łoża, rozwodników, singli korzystających z życia itp. Zdaniem czarnej mafii, posiadanie dzieci poza związkiem małżeńskim, to błąd, czasami nawet i... ciężki grzech. Zatem księża grzeszą, z drugiej jednak strony przyczyniają się do wzrostu dzietności- pozostawiając niestety swoje dzieci, jako wypadek przy pracy. Gdyby tak pozwolić swoim podwładnym zakładać rodziny, o ile więcej było by dzieci w Polsce? Ale niestety, majątek księdza czy proboszcza, to majątek Kościoła, tego się zrzec nie sposób, nawet gdyby przyszło za to płacić demaskacją obłudy i hipokryzji. Czy to Kościoła nie boli?

Oczywiście nie wszyscy księża to dziecioroby. Skoro dzieci nie robią, nie przynoszą ludzkości potomków – bo muszą żyć w celibacie- to czy się nie marnują? Kościół uważa, że każdy człowiek powinien spełnić obowiązek, czyli dać światu potomstwo. Dlatego Kościół chętnie atakuje osoby bezdzietne z wyboru. Czy mężczyzna, który zdecydował się na bycie księdzem, nie decyduje się na bezdzietność? Ba! Taki ksiądz też człowiek, więc czasami potrząśnie kapucynem, marnują nasienie- które zgodnie z naukami Kościoła- musi trafić do pochwy, masturbacja jest grzechem. Bezdzietni z wyboru, często używają antykoncepcji hormonalnej, grzeszą w połowie, bo nasienie trafia do pochwy, ale nie ma z tego potomstwa. Ksiądz nie dość, że z wyboru nie ma dzieci, to jeszcze ejakulat zostawia w pościeli albo na ręce, czy co gorsza... w ustach jakiegoś dziecka (brrrr, odrażające!). Znowu materiał się marnuje, zamiast dać nam kolejne dzieci. Wszystko z powodu kretyńskich doktryn.

Kościół bardzo chętnie krytykuje osoby homoseksualne. Nie dość, że postępują niezgodnie z tzw prawem naturalnym (prawo naturalne= to co w danym momencie mówi Watykan), grzeszą przeciwko Bogu (widzi mi się Watykanu) to jeszcze nie dają światu potomstwa. To często bzdura, wielu gejów to ojcowie, wiele lesbijek to matki- świat nie jest czarno- biały. Poza tym homoseksualizm nie powoduje bezpłodności, w wielu krajach lesbijki np. poddają się inseminacji by mieć potomstwo- co oczywiście też jest strasznym grzechem, no bo jak to tak bez chłopa? Mniejszym jednak to grzechem, niż homoseksualne relacje księży. W seminariach ponoć się dzieje, oj dużo się dzieje... jeśli wiecie co mam na myśli. Nie dość, że łamią zasady wprost od Boga, to jeszcze popełniają okropny grzech i...także dzieci z tego nie ma. Klerycy wszak, jakoś się zaspokajać muszą, a gdy wokół dużo młodych ciał a orientacja inna, to natura wygrywa. Kościół doskonale to wie, w swoich szeregach ponownie przymyka na to oko, poza nimi krytykuje na całego, często przywołując argument z niedawaniem światu dzieci. Kościół dorzucił też swoją cegiełkę, do koszmarnego wizerunku geja jako pedofila. Cóż... to dopiero hipokryzja, bo nie od dziś wiadomo, że najwięcej pedofilów, przyodziewa sutannę. Dzietność to jest widocznie, lecz inaczej rozumiana.
Tak więc KK bardzo głośno krzyczy w sprawie dzietności, próbując w ten sposób odwrócić uwagę od swojej przewrotności i prawdy, że celibat to zwyczajne marnotrawstwo. Jeśli Kościół chce przeciwdziałać niżowi demograficznemu, niech zacznie od zniesienia celibatu. Myślę, że spadnie wtedy ilość molestowanych dzieci, w końcu mniej księży sfiksuje. Poza tym, Watykan nie sprzyja dzietności, stawiając metodzie in vitro znak zakazu na drodze. Niech Watykan odpieprzy się od kobiet samotnych, czy lesbijek, chcących się poddać inseminacji czy właśnie in vitro. Przecież to wszystko co wyżej, prowadzi do wydania na świat kolejnych ludzi. Problem w tym, że ci ludzie w przyszłości, prawdopodobnie nie będą tak podatni na pranie mózgu, jak dzieci prawych, porządnych katoli. W końcu ktoś, kto był wychowywany przez lesbijki i powstał dzięki rozwojowi nauki a nie np. numerkowi przy zgaszonym świetle, nie będzie tak ochoczo popierał absurdów Kościoła odnośnie homoseksualizmu, postępu, czy wolnych związków.

26 kwietnia 2012

Wolna wola katola.

Katol Młot znowu w natarciu. Znowu atakuje rzekomo wojujących ateistów, a ja znowu powtórzę- nie ma ateistów wojujących, są tylko ludzie niewierzący, którzy muszą się bronić, obrona to nie atak.

„ Najpierw stosowano w tym celu fizykę – w czasach, gdy powszechnie wierzono, że mechanika klasyczna opisuje funkcjonowanie wszechświata dowodzono, że nie ma już w nim miejsca dla Boga. Później nadszedł wiek XIX, a wraz z nim darwinizm – i wtedy zaczęła się nowa opowieść o tym, jak to Darwin udowodnił, że człowiek nie może pochodzić od Boga”

Cóż, nauka nie ma prawa tłumaczyć niczego bez boga, jeśli w grawitacji nie znajdzie się miejsce na boga, ta taka nauka jest już wypaczona. Rozszerzanie metalu pod wpływem wysokiej temperatury nie może się dziać bez ingerencji boga, nie wytłumaczysz katolowi, że taka już właściwość metalu, bo to bóg sprawia przecież, że ten metal jest taki a nie inny. Rozkładanie wiedzy na czynniki pierwsze i dokopywanie się do atomów to dla katola zbrodnia, jakie atomy! Jakie cząstki! Bóg przecież! Trudno w to uwierzyć, że człowieka od szympansa różnią tylko 2%, przynajmniej katolowi trudno w to uwierzyć. Człowiek musi pochodzić do boga, zatem bóg wygląda jak człowiek, jest bytem materialnym? A jakiej jest płci? No oczywiście męskiej, przecież kobieta pochodzi z męskiego żebra a mężczyzna bezpośrednio od boga. Czyli ludzki bóg stworzył dwoje ludzi, kazał im się rozmnażać skazując na chów wsobny, aż dziw bierze, że dziś jest nas 7 miliardów, mamy wiele ras i większość z nas nie wygląda jak typowe dzieci ze wsobnego rozrodu czyli jak quasimodo. Którego człowieka bóg stworzył? Białego? Czarnego? Żółtego? A może chodzi o tzw duszę? Że to ona pochodzi od boga. Badania nad mózgiem człowieka, podświadomością to musi być dla każdego katola ciężki kawałek do przełknięcia, bo to już jest grzebanie koło owej duszy. Katol nie przyjął by teorii z matematycznie działającą materią, która tworzy cały wszechświat, tam przecież, w jakimś obłoczku żyje sobie jakiś bóg, który ma kaprysy niczym kobieta w ciąży, raz jest miłosierny a raz wredny i agresywny.

„I choć wszystkie próby dyskredytowania religii za pomocą nauki mają tyle samo szans powodzenia co próba zjedzenia zupy widelcem, dyletanci w dziedzinie filozofii i teologii wciąż je powielają.”

Niestety, zupy się nie da jeść widelcem gdy odrzuca się łyżkę podawaną przez naukę. Katole mają tendencje do jedzenia takiej zupy widelcem i nic dziwnego, że im to nie wychodzi, nie przyjmują mądrego pokarmu dla umysłu.

„Ostatnim krzykiem mody wśród ateistów, po fizyce i biologii jest neuroscience, nauka o funkcjonowaniu ludzkiego mózgu. Redukując, z przeświadczeniem stuprocentowej pewności, zjawisko umysłu ludzkiego do procesów chemicznych i elektrycznych wyładowań zachodzących w mózgu, znowu próbuje się dowieść, że człowiek jest tylko najbardziej rozwiniętym zwierzęciem, a co najważniejsze i potencjalnie najbardziej druzgocące dla religii (a przynajmniej dla chrześcijaństwa) – neguje się w ten sposób wolną wolę człowieka. „

No i tak jak pisałam wcześniej, nauka związana z funkcjonowaniem ludzkiego umysłu jest koszmarem katoli. Wolna wola to przecież wolna wola, dana przez boga, nie żeby czasem jakiś instynkt, abstrakcyjne myślenie, nad wyraz dobrze rozwinięty mózg... to dar od boga, to wolna wola i dusza, mózgi są nam potrzebne do banałów. Po co nam te mózgi w ogóle? Do tworzenia zgubnej dla religii nauki? No tak, nauka to zło wynikające z wolnej woli, te nasze wielkie mózgi pozwalają ludzkości przeć na przód na przekór bogu bo z nauką jako przewodnikiem- to musi być efekt wpływania szatana na wolną wolę. Nie wiem po co katol ma mózg, zdaje się, że tylko do modlitwy i pisania bredni. Nasze mózgi pozwalają nam tworzyć niesamowite historie. Legendy, mity, bajki- to działalność naszego mózgu, zatem dlaczego bóg nie miałby być tym samym wytworem? Cała ta religia przypomina właśnie twórcza działalność naszego mózgu, taką nieprzyjemną bajkę. Nie do przyjęcia dla katola jest też parapsychologia, czyli dziedzina w której nauka dopiero raczkuje. Jak człowiek może przesuwać przedmioty bez użycia rąk czy nóg? Jak może unieść jakiś przedmiot potęgą umysłu, jak to możliwe że podświadomość potrafi uleczyć? To wszystko, to muszą być boże cuda, skoro nie da się tego jeszcze dobrze uzasadnić, to musi stać za tym bóg. Nawet gdyby tajemnica takich zdolności była już znana i dobrze objaśniona, w pojmowaniu katola niczego by to nie zmieniło. Używamy zaledwie 15% swoich umysłowych możliwości, co z resztą? Co tam jest? A może ów bóg? Nasz twór?
Nauka pójdzie dalej i dalej będzie podnosić katolom ciśnienie. Będzie to tylko efekt mody, kiedyś modne było palenie naukowców na stosie, to katolowi odpowiadało by bardziej, tego nie nazwał by modą. Gdyby tłumaczyć wszystko religią też nie było by to modą dla niego. Nauka jest modą... ciekawe co na to powie cały tabun wynalazców, odkrywców, geniuszy, tych żyjących i tych już nie żyjących. Ta zgubna moda do cholery pozwala katolowi dzielić się z ludźmi efektami swojej wolnej woli (pisania bzdur) przez internet, za pomocą komputera. Czy to, że jego tekst trafia do kilkuset osób w kraju, że impuls płynie jako sygnał, rozchodzi się po kablach, zostaje zakodowany i rozkodowany to też działanie boga? Czy katol uważa, że jego komputer działa dzięki bogu? To wszystko to wytwory owej mody na naukę. Kiedy ta moda zaczyna dotyczyć istoty ludzkiej, wtedy katole podnoszą największe larum. Przy człowieku majstrować nie wolno, to twór boży i tylko bogu wolno. Ja teraz zwracam się z wielką prośbą do katola młota- gdy drogi młocie zachorujesz na raka, proszę cię, nie korzystaj z modnej medycyny, modnych nowoczesnych technik leczenia tylko pozwól bogu się uleczyć. Chyba nie pójdziesz po pomoc do wrednych, modnych ateistów?

„Wolność woli możemy z powodzeniem zdefiniować w sposób następujący:
Wolność woli oznacza, że w pewnej chwili t możemy podjąć decyzję inną niż podjęliśmy.”

Wow, to bardzo odkrywcze i musi być efektem działania boga. Zwierzęta działają instynktownie, nie zmieniają decyzji są podporządkowane człowiekowi bo bóg tak chce, człowiek może ją zmienić, zatem musi w tym być coś boskiego, nie żeby to był efekt ewolucji, naszego wysokiego rozwoju. O dziwo jednak zwierzęta też miewają zmiany decyzji np. naczelne. Jak to tłumaczyć? Katolom nie sposób tego tłumaczyć. Zdrada to działanie wolnej woli...przynajmniej zdaniem katoli, zdaniem mody (nauki) to działanie instynktu, którym człowiek wcale nie rzadko się kieruje, to nie żadna wolna wola. Tyle że my, w odróżnieniu od zwierząt, możemy to kontrolować a właściwie jesteśmy zmuszeni bo nasza cywilizacja wypracowała taki system, w którym zdrada to rzecz niepożądana. Poza tym czujemy miłość, to oczywiście też efekt działalności boga, nie żeby jakiś proces chemiczny i wynik pracy naszego wspaniałego umysłu. Dla katoli miłość to miłość, boskie działanie i kropka. Wszystko wydaje się takie proste a moda (nauka) i realia pokazują, że to jednak bardziej złożone. Kto ma rację? Zmiana decyzji w momencie, gdy przywołamy do pamięci jakieś doświadczenie, podobną sytuację, wiedzę, czyjeś słowa musi być interpretowana jako efekt boskiej wolnej woli, nie może być przecież skutkiem np. poznawczych zdolności, możliwości uczenia się i zapamiętywania, kojarzenia i wnioskowania, zdolności kontrolowania instynktu.

„Dzisiaj znowu powtarzają go determiniści, chcący w ten sposób zniszczyć religię i niezwykłość istoty ludzkiej.”

Niezwykłość istoty ludzkiej jest nietykalna, tzn nietykalna dla nauki, za to może się nią zajmować religia. Naukowe dowodzenie tego, dlaczego działamy tak a nie inaczej, dlaczego jesteśmy tacy a nie inni, to ingerowanie w jakiś boży plan zrodzony w umysłach katoli. Każda negacja świętych ksiąg i teorii duchownych, jest zamachem na wiarę, jest atakiem wojujących ateistów i należy to wyśmiać, zaprzeczyć temu sącząc jakieś bzdury podparte a to historią a to wyrywkiem z wikipedii, nie ważne, byle temu zaprzeczyć i znowu wnosić religię na piedestał, nawet jeśli jest ona zbiorem wielu irracjonalnych głupot.Twoja wola katolu, w co wierzysz i czy dalej jesz zupę widelcem bo łyżką jadają ateiści, a ty przecież musisz działać im na przekór. 

8 kwietnia 2012

Święta Wielkiej Nienawiści

Nastało najważniejsze chrześcijańskie święto. Tak, w Polsce jak co roku o tej porze szopka, zwłaszcza w mediach. Media same się błaźnią pozwalając na czynienie z serwisów informacyjnych religijnej video tuby. Pierwsze miejsca w serwisach info zajmuje paplanie o wielkim, pełnym wybaczenia, cierpienia pewnego cieśli, święcie. Dziennikarze zachwycają się ludźmi, którzy mimo zimna, brzydkiej pogody i wczesnej pory, stoją godzinami by obejrzeć teatrzyk podobny do plemiennych obrzędów z dzikiej Afryki. Ochotnicy zgłaszają się by odegrać rolę Chrystusa, inni Piłata a jeszcze inni rzymskich żołnierzy. Ze swojego wybawiciela, syna bożego i jego śmierci czynią prostackie przedstawienie. Jakaś krowa w mediach, mówi że to wzruszające a za chwilę mam okazję obejrzeć relacje z Filipin gdzie większe porypańce niż w naszym kraju, dają się realnie ukrzyżować… to nie jest wzruszające, to przerażające co religia robi z ludźmi!
W naszym kraju, czarna elita okupanta z Watykanu- biskupi, grzmią do otumanionych tłumów, że teraz, w tych czasach pozycja Kościoła w Polsce jest zagrożona a rząd (w domyśle) dokonuje na niego zamachu… bo chce ich odgonić od koryta, bo nie dopuszcza religii do mediów (tv Trwam), bo walczy z dzietnością (o to Kościół powinien wpierw zapytać kobiety, czy sobie życzą). A więc to najważniejsze święto, gdzie Chrystus umarł męczeńsko za nasze grzechy, dla kleru jest świetną okazją do politycznej agitacji. Standardowo z ust czarnej stonki pada od groma pochwał dla prawicy, w szczególności jednej partii. Wierni, którzy patrzą na ten trywialny i wręcz chamski z powodu prostoty spektakl, z odgrywaniem męczeńskiej śmierci, puszczają między sobą odrobinę jadu a to na rząd, a to na lewicę, a to na ateistów, liberałów, Żydów, gejów i lesbijki.W końcu ludzie z tych grup muszą cierpieć w imię katolskiego „miłosierdzia” które w tych dniach nabiera mocy. Katole w tym okresie przeżywają swoisty orgazm, mają w końcu szansę spotkać się w szerokim gronie, wleźć pod sutannę swoich idoli z śmiesznych czapeczkach i podyskutować jak tu innym zatruć życie- w imię męczeństwa Chrystusa. Oni bardzo się wczuli w rolę Herodów, Piłatów i rzymskich żołnierzy. Będą was – normalni ludzie- męczyć, opluwać, szkalować, oczerniać, wyzywać i okłamywać.
Kościół w tym okresie postawił na dobrego konika- reklamę w mediach. Samo informowanie ludzi o tym, jakie mamy święto- i jakie rzesze (dobre słowo) ludzi wyrywają sobie z życiorysu kilka godzin by postać na deszczu i się „pomodlić”- nie wystarczy. Trzeba jeszcze pokazać „noc konfesjonałów” i księży, którzy niczym te równe chłopy, traktują ludzi jak swoich i zachęcają do komercyjnej spowiedzi by podbić statystyki. Skoro państwo odważyło się oderwać najtłustszego prosiaka od koryta, to należy kontratakować i robić z religii katolickiej broń. Na telewizji i Internecie się nie kończy, trzeba jeszcze zagospodarować wolną przestrzeń billboardową. Tutaj Kościół stawia na chwytanie ludzi za serca rozpaczliwie…mdłymi hasłami. Oto przykład (zdjęcie zrobiłam stojąc w korkach)
Tekst na billboardzie:
"Maryjo Królowo Polski ratuj nas bo giniemy! Kochasz Polskę? Włącz się do Krucjaty Różańcowej za Ojczyznę! Z Maryją Królową Polski módlmy się o Polskę wierną Bogu, Krzyżowi i Ewangelii, o wypełnienie Jasnogórskich Ślubów Narodu. Przynajmniej jedną dziesiątkę Różańca dziennie"

Giniemy? Nie, nikt nie ginie, no może poza kasą w kieszeni Kościoła, które jest realnie zagrożona. Czy wiernych to jakoś dotknie? Absolutnie nie, będą mogli poświęcić się bardziej religii niż propagandzie. Chociaż z drugiej strony, to tylko życzenie, bo gdy kiesa kościelna jest zagrożona to mroczna armia Watykanu przy wsparciu hord katoli, zaczyna napadać na umiarkowanie spokojną przestrzeń publiczną, w końcu na plakacie widać słowo KRUCJATA.. i wszystko jasne. Czeka nas wojna bestii z rozsądkiem- żadna nowość ze strony Kościoła. Jeśli kogoś już oburza ta religijna reklama w mediach, to musi się liczyć z faktem, że będzie jeszcze gorzej. Nie wiem czy jest u nas tylu ludzi, którzy uwierzą jeszcze w te kłamstwa, że Kościół jest ubogi. Postawić trzeba na ukazywanie nam zachwyconych wiarą zwykłych ludzi, na młode osoby którym- jak to powiedziała jedna z uczestniczek nocy konfesjonałów- wydaje się, że po takiej spowiedzi unoszą się 30cm nad ziemią. Należy pokazać tych, co o 3 rano wstają by w błocie i na deszczu stać, oglądać sceny ukrzyżowania i słuchać jak klecha nawołuje do buntu przeciwko państwu. Zaczyna się powrót do starych czasów, kiedy księża walczyli z komuną i umacniali swoją pozycję. Dziś komuny nie ma, jest Tusk, Palikot i Miller… i feministki. Biskup (z wyrazu twarzy przypominający mi złośliwego trolla) Kazimierz Ryczan, grzmi i nawołuje, zaszczepia ludziom nienawiść w te święta, ponoć mające być dniem wielkiego przebaczenia. Powiedział tak:

"- Od człowieka zależy, czy zapragnie przejść przez bramę, która wiedzie do domu Ojca. Tą bramą jest Chrystus zmartwychwstały. Tego domu nie zburzą żadni wrogowie, (...), ani zakazy parlamentu Europy, ani zwolennicy pana Palikota, ani sekta feministek, ani potęga atomowa - powiedział biskup podczas homilii.

Wyczytałam na wp, jakaś mądra głowa skomentowała to tak:

„Krzywdę biskupowi feministki zrobiły-podszepneły pani Zosi,gospodyni na parafii,żeby się kształciła ,nie dała sobą pomiatać mężowi pijakowi i księżulkowi i zażądała normalnej pensji. Kiedy KK wsparł kobiety? Wywalił je na margines społeczeństwa ograniczjąc ich rolę do rodzenia i posłuszeństwa.Pan Jezus nie taki nam przekaz zostawił i powinniśmy pamiętać o tym szczególnie w ten Wielkanocny dzień i wspomnieć,że właśnie Marii Magdalenie się objawił jako pierwszej.”

Niech ta wypowiedź jasno skwituje słowa tego… człowieka – o ile można nazwać tego biskupa człowiekiem. Kościół w zagrożeniu, czyli jak zawsze zagrożony przez rozsądek. W każdym kto się nie podda obrzydliwej ideologii, widzi ta banda zbirów zagrożenie. Te święta, to czas medialnej propagandy, czas szerzenia ideologii i umacniania się na okopach. To co nam serwują teraz to zaledwie przedsmak tego, co czeka nas za dwa dni i w kolejnych miesiącach. Do kogo apeluję by przygotował się na wojnę? Do wszystkich ludzi, którzy czują się wolni, chcą decydować o własnym życiu, nie krępuje ich żadna, chora ideologia, mają trochę oleju w głowie i dają się mamić zwodniczemu wyciu tych upiorów.

4 marca 2012

Kto będzie zbawiony?

Kolejny wpis u wojującego katola. Wojujący katol ostatnio spaceruje po blogach i leje fekaliami, od prostych wulgaryzmów po jakieś nielogiczne konstrukcje mające na celu każdego obrażać ile wlezie. Zachęcam zatem do komentowania jego bloga ale UWAGA! To tchórzliwe nasienie filtruje komentarze, te na które nie jest w stanie odpowiedzieć usuwa.
Teraz do sedna. Napisał katol młot tak:

„Temat o tyle ciekawy, że często poruszany przez wojujących ateistów. Zazwyczaj przytaczana jest w jego ramach wypowiedź św. Cypriana – biskupa Kartaginy z III w.: „Poza Kościołem nie ma zbawienia”. Ma to być - rzecz jasna – kolejny argument przeciwko katolikom, którzy rzekomo uzurpują sobie „licencję na zbawienie”, które to można osiągnąć tylko w ramach „instytucji KRK”, jak to antyklerykałowie lubią mówić. Po raz kolejny ich błąd polega na trywializowaniu całego zagadnienia - traktowanie ww. wypowiedzi św. Cypriana niezwykle powierzchownie, a także operowanie niezwykle płytką wiedzą na ten temat, co wynika niestety najczęściej ze złej woli, bo możliwości zgłębienia nauki Kościoła nie brakuje.”

Zacznę od faktu, że nie ma czegoś takiego jak wojujący ateista, jest tylko broniący się ateista. Poza Kościołem nie ma zbawienia, ale wiemy że Watykan wyraźnie mówi, iż nie ma zbawienia poza Jezusem i jednym Bogiem -tym wg widzi mi się chrześcijan. Poganie żyjący według prawa natury, wypisanego w ich sercach, mogą być usprawiedliwieni i otrzymać życie wieczne od Chrystusa, o którym nie słyszeli. Jak widzicie, nie ma zbawienia bez Jezusa. Nie ma zatem zbawienia bez Kościoła, bo Kościół jest zdania, że o zbawienie "łatwiej" gdy się przynależy do jego struktur  i poznaje wiarę Jezusa- tego faceta niezbędnego do zbawienia. Rozumienie świata po swojemu czyli w słowniku kościelnym – po pogańsku, może prowadzić do zbawienia o ile żyjemy zgodnie z wolą bożą. Czyli tak czy owak jest jakiś obcy Bóg, wg którego to słów (czyli wg słów Kościoła) będziemy oceniani, gdyż Kościół…tzn ten Bóg stworzył kryteria dzięki którym ludzi można podzielić na tych złych i dobrych, na żyjących zgodnie z jego wolą i wbrew niej. Reasumując nie ma zbawienia poza tą instytucją i stworzonym przez nią bossem. No to idziemy dalej.

„Próbując odpowiedzieć na postawione w tytule pytanie i zrozumieć prawidłowo formułę „poza Kościołem nie ma zbawienia”, należałoby być może odpowiedzieć najpierw na pytania: jak rozumiemy w tym kontekście pojęcie „Kościół”?, czy ustalanie jakichkolwiek kryteriów, które trzeba spełnić by być zbawionym, są celowe? a także jakimi drogami człowiek może do zbawienia podążać, aby cel osiągnąć?”

Kościół rozumiemy tak jak wyżej napisałam. Nie od dziś wiadomo, że owym Bogiem jest tutaj Kościół, który mnoży dumnie bzdety i nazywa je „prawem bożym”. Istotą Kościoła jest od wieków kłamstwo i hipokryzja. Natomiast zbawienie przez Kościół i postępowanie z wolą bożą jest idealnym pretekstem do działalności misyjnej (jakże to pokojowo brzmi) Bo by zaistniała pewność, że poganie zostaną zbawieni należy ich dopilnować wciskając im sposobem (wcześniej mieczem) obcą religię- wtedy zostaną na pewno zbawieni. Kościół ustalił pod nazwą „wola boża” itp. kryteria jakie należy spełnić by zostać zbawionym. Jakie to są kryteria zdaniem katola młota?

"Czym właściwie jest? Punktem wyjścia może być fragment Ewangelii o założeniu Kościoła przez Chrystusa (Mt 16,18)
„Otóż i Ja tobie powiadam: Ty jesteś Piotr [czyli Skała], i na tej Skale zbuduję Kościół mój, a bramy piekielne go nie przemogą. 19 I tobie dam klucze królestwa niebieskiego; cokolwiek zwiążesz na ziemi, będzie związane w niebie, a co rozwiążesz na ziemi, będzie rozwiązane w niebie.” Nie jest konieczna zawiła interpretacja, aby po przeczytaniu powyższego fragmentu dojść do przynajmniej dwóch, istotnych wniosków. Po pierwsze - Piotr został powołany do tego, aby to „na nim został zbudowany Kościół”, na nim więc, jako pierwszemu papieżowi, spoczywa misja jednoczenia swoją osobą wiernych Chrystusa. Po drugie - tylko Piotrowi zostały powierzone „klucze królestwa niebieskiego” – misja jego polega więc na prowadzeniu Kościoła do tego królestwa - tylko on, przez Chrystusowe namaszczenie, jest wyznaczony do tego zadania. W tym kontekście za absolutnie słuszne należy uznać stanowisko Kościoła katolickiego. Tylko on może prowadzić do zbawienia, gdyż to on jest tym JEDYNYM Kościołem założonym przez Chrystusa na Skale(jaką jest papiestwo po dziś dzień kontynuowane). Nie można uznać więc za prowadzących do zbawienia tych kościołów, które się od tej Skały na przełomie wieków dobrowolnie odłączyły.”

Jak widać, do zabawienia Kościół jest NIEZBĘDNY. Nie może się ono dokonać bez ingerencji Kościoła i pazernych biskupów. Już nie tylko poganie nie mogą zostać zbawieni ale też protestanci albo prawosławni, bo nie są katolikami. Tak wyraźnie stanowi sam Kościół i podpisuje się pod tym nie jeden patriarcha np.

„Jest to prawda wiary, której silnie trzymać się należy, że poza Kościołem apostolskim, rzymskim nikt zbawić się nie może, on bowiem jest jedyną arką zbawienia i kto do niego się nie schroni, zatonie w potopie."

Ale wiemy doskonale, że nie trzeba być katolikiem by Kościół katolicki nas ukochał, wystarczy tańczyć tak jak kler zagra, zgadłam?

"Tylko więc Kościół katolicki może do zbawienia prowadzić. Wielu czytelników w tym miejscu zastanowi się może: czy to nie jest niesprawiedliwe np. wobec osób, które nie miały nigdy okazji zetknąć się z Kościołem katolickim i tym samym nie mogli zostać ochrzczeni. Kluczem jest tutaj przemodelowanie pojęcia o Kościele. Jego oddziaływanie, jak przekonuje nas magisterium, nie ogranicza się jedynie do osób formalnie do Kościoła należących (ochrzczonych) - działa on także poza siebie, zarówno wśród innowierców, jak i niewierzących. Tzw. pierwiastki wiary - wypływające z Kościoła katolickiego - jeśli zostaną przyjęte, a dana osoba nie pozostaje w swoim błędzie dobrowolnie (o czym więcej później), to ma również szansę na zbawienie, mimo braku chrztu wody- Kościół nazywa taką postawę „chrztem pragnienia”.”

Poza Kościołem nie ma zbawienia, i ateiści mają pełne podstawy by się tego czepiać, dla przykładu mogą się teraz posłużyć nie tylko słowami Cypriana, ale i katola młota, które jeszcze lepiej knock outują tą „zbawienną” religię. Ateistom nie chodzi o samą przynależność do KK czyli fakt bycia zamoczonym stęchłą wodą, chodzi o to właśnie pochłanianie owych pierwiastków wiary czyli przyjmowanie przekonań Kościoła. Tak to się dziś odbywa, nie ma już czasu na działalność misyjną bo nie da się jej prowadzić ogniem i mieczem, nie ma mowy o szybkich chrztach. By przetrwać Kościół musi kłaść nacisk nie tylko na ilość ale głównie jakość. Istotne jest powielanie kościelnej ideologii, przenoszenie jej dalej i budowanie armii już nie samych ochrzczonych, a ludzi gotowych zawierzyć ideologii i walczyć o nią. Wprawny obserwator wie, że od dawna o to chodziło, cała ta pozłacana otoczka w postaci magicznych obrzędów, poprzebieranych księży, ministrantów w firankach, spowiedzi itd. itp. to bzdura. Cel jest jeden, IDEOLOGIA i jej umacnianie. Zatem tego kuszącego zbawienia dostąpi każdy, pod warunkiem że przyjmie samą ideologię, na surowo bez dodatków i będzie umacniać panowanie tej ośmiornicy.
Katol Młot nie pojął jeszcze, że niewierzący nie wierzą w jakieś zbawienie, po prostu ich ono nie interesuje, jest kolejną dyrdymałą wierzących zindoktrynowanych, którzy chcą ludziom wciskać mity na ten temat i przekonywać do poddawania się procesowi religijnej indoktrynacji. Katol młot wyraźnie potwierdził tym wpisem to, z czego drwią ateiści. Potwierdził, że do zbawienia konieczny jest Kościół a ściślej IDEOLOGIA jaką Kościół reprezentuje. Mamienie jakimś życiem w wiecznej szczęśliwości u boku jakiegoś boga w zamian za danie się kościelnemu matrixowi, bez tego matrixu wiecznego szczęścia w życiu pozagrobowym nie będzie- o to tutaj właśnie chodzi. Oczywiście można odnieść mylne wrażenie, że te kryteria zbawienia są czerpane z uniwersalnych wartości. Co jest uniwersalne często jest dupy- zwykło się mawiać. Nie ma wartości uniwersalnych, w tekście katola te wartości to ideologia Kościoła. Nie ma się co łudzić, że są to proste wartości dekalogowe, to cała otoczka jaka powstała od momentu spisania dekalogu aż do dziś, czyli w 99% zabobony, polityka, ekonomia i ściema. Zbawienie czyli co? Ja rozumiem spokojną śmierć, śmierć w pogodzeniu się ze sobą i zweryfikowaniu na ile było się dobrym człowiekiem, na ile było się zadowolonym z życia i niczego tak szczerze nie żałowało. Jeśli brać pod uwagę wartości z 10 przykazań, czyli m.in. nie zabijaj, nie cudzołóż, nie pożądaj, nie kradnij a także inne wartości jak miłuj bliźniego swego jak siebie samego oraz nie mów fałszywego świadectwa przeciw bliźniemu swemu, to 99% katoli tuż przed śmiercią powinno zawyć z rozpaczy, zwłaszcza z powodu tych dwóch ostatnich punktów wiary. Katol młot raczej nie ma co liczyć na zbawienie, jeśli oczywiście głęboko w to wierzy.