Dzietność, to ostatnio modny temat debat. Najgłośniej i najczęściej wypowiadają się w tej kwestii panowie z prawej sceny politycznej, oraz panowie w czarnych kieckach – księża i biskupi. Jedni i drudzy, o dzietności jak najbardziej mogą rozmawiać, niestety oni chcieli by nakazywać, zakazywać i mówić- szczególnie kobietom- co jest sensem życia i dlaczego posiadanie dużej liczby dzieci się opłaca. O ile prawicowi politycy jako ojcowie, mogą coś powiedzieć (pomijając prywatne życie kobiet, które nie powinno być absolutnie ich sprawą) o tyle księża nie powinni w tej kwestii zabierać głosu.
Kapłan w Kościele Katolickim ma nakaz życia w celibacie, czyli nie wolno mu mieć żony, nie może założyć rodziny, nie może sobie nawet pobzykać kobiety, bo to zabronione. Musi żyć w tzw „czystości”. Mimo to, od dawna istnieje w KK fundusz alimentacyjny- dowód hipokryzji. Fundusz ten, ma płacić kobietom, które mają dzieci z kapłanami- którzy to przecież ślubowali życie w czystości, czyli „bezgrzeszne”. Zapłata za zrobienie dziecka, to również zapłata za milczenie. Na szczęście nie każdy milczy, bo nie każdy przed sutanniastymi pada na kolana. Mimo licznych przypadków księży-dzieciorobów, Kościół swojego zdania nie zmienia i dalej plecie bzdury, o życiu w czystości, oddaniu się Bogu i słuszności celibatu. Kościół przymyka oko na księży, robiących dzieci, ale z całą stanowczością krytykuje pary żyjące bez ślubu, kobiety posiadające dzieci z tzw nieprawego łoża, rozwodników, singli korzystających z życia itp. Zdaniem czarnej mafii, posiadanie dzieci poza związkiem małżeńskim, to błąd, czasami nawet i... ciężki grzech. Zatem księża grzeszą, z drugiej jednak strony przyczyniają się do wzrostu dzietności- pozostawiając niestety swoje dzieci, jako wypadek przy pracy. Gdyby tak pozwolić swoim podwładnym zakładać rodziny, o ile więcej było by dzieci w Polsce? Ale niestety, majątek księdza czy proboszcza, to majątek Kościoła, tego się zrzec nie sposób, nawet gdyby przyszło za to płacić demaskacją obłudy i hipokryzji. Czy to Kościoła nie boli?
Oczywiście nie wszyscy księża to dziecioroby. Skoro dzieci nie robią, nie przynoszą ludzkości potomków – bo muszą żyć w celibacie- to czy się nie marnują? Kościół uważa, że każdy człowiek powinien spełnić obowiązek, czyli dać światu potomstwo. Dlatego Kościół chętnie atakuje osoby bezdzietne z wyboru. Czy mężczyzna, który zdecydował się na bycie księdzem, nie decyduje się na bezdzietność? Ba! Taki ksiądz też człowiek, więc czasami potrząśnie kapucynem, marnują nasienie- które zgodnie z naukami Kościoła- musi trafić do pochwy, masturbacja jest grzechem. Bezdzietni z wyboru, często używają antykoncepcji hormonalnej, grzeszą w połowie, bo nasienie trafia do pochwy, ale nie ma z tego potomstwa. Ksiądz nie dość, że z wyboru nie ma dzieci, to jeszcze ejakulat zostawia w pościeli albo na ręce, czy co gorsza... w ustach jakiegoś dziecka (brrrr, odrażające!). Znowu materiał się marnuje, zamiast dać nam kolejne dzieci. Wszystko z powodu kretyńskich doktryn.
Kościół bardzo chętnie krytykuje osoby homoseksualne. Nie dość, że postępują niezgodnie z tzw prawem naturalnym (prawo naturalne= to co w danym momencie mówi Watykan), grzeszą przeciwko Bogu (widzi mi się Watykanu) to jeszcze nie dają światu potomstwa. To często bzdura, wielu gejów to ojcowie, wiele lesbijek to matki- świat nie jest czarno- biały. Poza tym homoseksualizm nie powoduje bezpłodności, w wielu krajach lesbijki np. poddają się inseminacji by mieć potomstwo- co oczywiście też jest strasznym grzechem, no bo jak to tak bez chłopa? Mniejszym jednak to grzechem, niż homoseksualne relacje księży. W seminariach ponoć się dzieje, oj dużo się dzieje... jeśli wiecie co mam na myśli. Nie dość, że łamią zasady wprost od Boga, to jeszcze popełniają okropny grzech i...także dzieci z tego nie ma. Klerycy wszak, jakoś się zaspokajać muszą, a gdy wokół dużo młodych ciał a orientacja inna, to natura wygrywa. Kościół doskonale to wie, w swoich szeregach ponownie przymyka na to oko, poza nimi krytykuje na całego, często przywołując argument z niedawaniem światu dzieci. Kościół dorzucił też swoją cegiełkę, do koszmarnego wizerunku geja jako pedofila. Cóż... to dopiero hipokryzja, bo nie od dziś wiadomo, że najwięcej pedofilów, przyodziewa sutannę. Dzietność to jest widocznie, lecz inaczej rozumiana.
Tak więc KK bardzo głośno krzyczy w sprawie dzietności, próbując w ten sposób odwrócić uwagę od swojej przewrotności i prawdy, że celibat to zwyczajne marnotrawstwo. Jeśli Kościół chce przeciwdziałać niżowi demograficznemu, niech zacznie od zniesienia celibatu. Myślę, że spadnie wtedy ilość molestowanych dzieci, w końcu mniej księży sfiksuje. Poza tym, Watykan nie sprzyja dzietności, stawiając metodzie in vitro znak zakazu na drodze. Niech Watykan odpieprzy się od kobiet samotnych, czy lesbijek, chcących się poddać inseminacji czy właśnie in vitro. Przecież to wszystko co wyżej, prowadzi do wydania na świat kolejnych ludzi. Problem w tym, że ci ludzie w przyszłości, prawdopodobnie nie będą tak podatni na pranie mózgu, jak dzieci prawych, porządnych katoli. W końcu ktoś, kto był wychowywany przez lesbijki i powstał dzięki rozwojowi nauki a nie np. numerkowi przy zgaszonym świetle, nie będzie tak ochoczo popierał absurdów Kościoła odnośnie homoseksualizmu, postępu, czy wolnych związków.